Wesele w Stodole Mościbrody Ślub Asi i Wojtka

Wesele Stodoła Mościbrody

W ostatnim czasie powstało dużo rustykalnych, klimatycznych boho przestrzeni na różnego rodzaju uroczystości. Dzięki mojej pracy mam okazję bywać i poznawać podobne miejsca w rozmaitych częściach Polski. Takie wesele fotografuje się ciekawie, bo w każdym zakamarku można odkryć coś zaskakującego. Swojski klimat pozwala gościom wyluzować się i bawić w najlepsze, co później owocuje naturalnym i radosnym reportażem.

W tym wszystkim dość dziwne było to, że nigdy jeszcze nie odwiedziłem Stodoły w Mościbrodach, która położona jest niedaleko Siedlec, czyli moich rodzinnych stron.

Aż do tego słonecznego, lipcowego dnia, kiedy dotarłem tam na uroczystość ślubną Asi i Wojtka.

Z lekkim poślizgiem, bo czteromiesięcznym, związanym z niewidzialnym pogromcą weselnych planów w tym sezonie, ale podobno cierpliwość jest cnotą, i faktycznie, została ona w pełni wynagrodzona...

Wesele w Stodole

Co można napisać o tym miejscu? Na tym weselu czułem się tam trochę jak dzieciak z aparatem w wesołym miasteczku. To już chyba wiele mówi. Piękna przestrzeń, lokalizacja, niesamowity rustykalny klimat i styl. Niezwykłe detale, o które zadbała para młoda, w pełni wpisały się w otoczenie i pozwoliły cofnąć się w czasie na tę jedną noc. Teren wokół stodoły pozwolił na to, żeby impreza kręciła się dosłownie wszędzie :)

Ślub w stylu Boho

Tak naprawdę od momentu pierwszego spotkania z Asią i Wojtkiem kliknęło między nami „to coś” i nie mogłem doczekać się tej imprezy. Przeczuwałem, że będzie to naprawdę duży sztos. Ich w stylu boho i pomysły przerosły moje oczekiwania, nie zawiodłem się nawet na chwilę.

We wszystkich sytuacjach, na każdym zdjęciu, bije od nich naturalność, radość z każdej chwili i zaufanie do mojej pracy.

Po prostu nietypowi, bezproblemowi, wyluzowani ludzie, których w tych czasach ze świecą szukać ;)


Sesja zdjęciowa w industrialnych klimatach

Dopełnieniem tego wyjątkowego dnia była nietuzinkowa sesja zdjęciowa, której efekty zmiotły z powierzchni ziemi całą naszą trójkę – dosłownie i w przenośni ;)

Jedyną zasadą na początku rozmowy o sesji było – absolutnie żadnych widoczków :)

Pomysł zaproponowany przez parę młodą, który na początku wydawał mi się mocno ryzykowny i nie byłem do niego w pełni przekonany, okazał się strzałem w dziesiątkę.

Miejscówka nie do opisania – światło, klimat, kurz i gruz... Wyszło z tego coś naprawdę dużego, szytego na miarę.

Ta sesja wniosła duży powiew świeżości w moją codzienną fotografię i naładowała moje baterie do dalszego działania. Jestem z niej dumny :)

No i cóż, nie sądziłem, że można zrobić jednej nocy tyle zdjęć ... To chyba rekord w mojej karierze.

I to nawet chyba niezłych zdjęć ;) Ale to może oceńcie już sami, bo ja na pewno nie jestem w tym przypadku obiektywny